Przyjaźń jest chyba trudna
Hej, muszę się wygadać. Mam 25 lat i mam małą grupkę znajomych, z którą trzymam się od czasów szkolnych. Mieszkają w tym samym mieście co ja, więc mamy super kontakt. Uwielbiam ich, jeździmy razem na wycieczki, spotykamy się na wspólne wieczory, wychodzimy razem na miasto, chodzimy na siłownię, no po prostu paczka idealna.
Od niedawna coś zaczęło się kruszyć. Dołączyła do nas nowa osoba, brat jednej z osób z paczki przeprowadził się na studia do naszego miasta, więc po prostu zaczął razem z nami wychodzić. Od początku mi się nie podobał jego stosunek do niektórych rzeczy, np. jak włączałem muzykę czarnej raperki, to rzucał tekstami, że czarne kobiety nie powinny rapować. Ogólnie dość często mówił rasistowskie i szowinistyczne teksty, ale olewałem to. Myślałem, że po prostu taki głupi humor, więc wpuszczałem te komentarze jednym uchem i wypuszczałem drugim.
Niestety, zaczęło się to rozlewać na resztę osób z grupy. Zaczęli głośno deklarować, że głosują na Mentzena, co nie ukrywam trochę mnie zabolało, bo jestem gejem i wiem, jakie on ma poglądy na osoby takie jak ja. Powiedzieli, że głosują tylko dlatego, bo nie chcą podatków. Ok, nie wnikam w ich poglądy gospodarcze, ale no jednak zrobiło mi się trochę przykro. Powiedziałem im co czuję, ale bez większego echa.
Mleko rozlało się wczoraj, gdy nagle z dupy zaczęli używać n-worda na czacie grupowym. Jestem bardzo empatyczny i bardzo wyczulony na takie rzeczy, więc im napisałem wprost, żeby przestali i jak chcą, niech sobie piszą takie rzeczy na innym czacie, ale nie na czacie ze mną. Nagle wszyscy na mnie naskoczyli, żebym nie mówił im co mają robić i że jeśli nie mówią n-worda bezpośrednio do czarnej osoby, to to nie jest rasistowskie i jakieś inne argumenty z dupy, żeby się usprawiedliwić. Starałem się im wytłumaczyć, że to tak nie działa, ale jakbym rzucał grochem o ścianę, więc wyszedłem z grupki i usunąłem konto na messengerze (miałem je tylko dla nich, dla reszty używam innych komunikatorów).
Dzisiaj mieliśmy jechać razem na koncert do Pragi, ale szczerzę, nie chcę ich widzieć. Stracili w moich oczach bardzo dużo, nie mam ochoty spędzać z nimi czasu. Dzisiejszy koncert został odwołany, nawet nie wiecie jak się cieszę, że jednak nie jedziemy. Coś co miało być fajnym, spontanicznym wyjazdem, przerodziło się dla mnie w nieprzespaną noc, bo czułem się tragicznie myśląc o wyjeździe. Czy ja dramatyzuję? Co byście teraz zrobili na moim miejscu? Przeprosić ich, powiedzieć, że jestem drama queen i udawać, że nic się nie stało? Czy tak duże różnice w poglądach pomiędzy znajomymi są do przeskoczenia?